piątek, 25 lutego 2011

Z naszej szuflady...

Tego się spodziewaliśmy. Podobnie jak w naszej Kawiarni-Matce, "To Lubię", wystarczyło ustawić stolik z szufladami, a już po kilku dniach pojawiły się w nich listy. Czytamy z ciekawością...

Przed ich opublikowaniem powstrzymywała nas tajemnica korespondencji.. Lecz listy te nie są adresowane do nikogo, w większości nie maja nawet kopert. Czemu więc nie mogą ich przeczytać wszyscy? Czytamy więc, dzisiaj pierwszy:


4.02.2011 r.


    chwila zatrzymana
    w wieczności


    oczami Sal. Dal.




    Dlaczego otworzyłeś szufladę?


Można mieć kilka hipotez...
- bo szuflady są do otwierania?,
- bo nie spodziewałeś się, że coś Cię zaskoczy, a jednak chciałeś podświadomie być zaskoczonym? ...Tak, jak gdy spotykasz nieoczekiwanie na ulicy przyjaciela, znajomego, kogoś, kogokolwiek z dawnych lat... jak kiedy słyszysz muzykę i porusza ona w Tobie strunę, strunę szarpniętą - wydobywa się z niej - no co?
A jak jest dzisiaj w "Mam Ochotę"?


"I nagle poczułem jak niebieska fala morska wezbrała mi pod żyłami"
V.N.


Nie... nic takiego nie czuję...
Ale jakże miłe jest takie uczucie...
Ale nie o tym, nie o tym.


Jak jest? Zamykam oczy... Otwieram. jest ciepło. Rozbrzmiewa muzyka. Gitara elektryczna. polski zespół - jej - każdy go zna - Ty pewnie też - klimaty licealne... "jeszcze dzień wyjdę stąd, przeskoczę każdy mur".
Ściana fioletowa po lewej, zielona po prawej, obraz z profilem kota ...nazwijmy go Blueberry na dwunastej...
Czy wiesz już gdzie jestem? Czy coś się zmieniło? Gdzie Ty jesteś?
Możnaby było stworzyć kilka malowniczych obrazków... Nie mniej, trudno maluje się długopisem... trudno malować słowa... bo to co postrzegamy zniekształca... nawet wypity przed chwilą piernikowy koktajl - to co w środku...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz